Hej Kochani :)
Tym razem nie nakładałam oleju na włosy przed myciem. Oczyściłam je zwykłym szamponem z SLS, następnie na ok. godzinę nałożyłam drożdżową maskę do włosów Agafii na skalp a na długość maskę z Ziai intensywna odbudowa.
W między czasie przygotowałam płukankę.. Wczorajszym bohaterem był korzeń łopianu..
2 łyżki stołowe łopianu zagotowałam (ok. 5 minut) w 2 szklankach wody, po odcedzeniu dolałam jeszcze wody i spłukałam nią włosy.
Nigdy wcześniej nie robiłam żadnych eksperymentów na włosach z korzeniem łopianu. Myślałam, że pewnie troszkę wysuszy włosy i będą sztywne, jak to zazwyczaj po ziołach się dzieje. Jednak byłam bardzo mile zaskoczona. Były mega miękkie, delikatne ale dociążone. Bardzo milutkie w dotyku. Włosy był wyprostowane jak po prostownicy :) przez jakieś dwie godziny miałam je związane w koczka, ale kiedy je rozpuściłam, nadal był idealnie proste. Oczywiście zależy też od tego czy ktoś ma włosy podatne, moje zazwyczaj po upięciu wyglądają brzydko, są przyklapnięte i spuszone. Co więcej, kłaczki odbiły się od nasady i dłużej zachowały świeżość. Normalnie to dziś rano obudziłabym się z tłuszczem u nasady, dziś były bardzo puszyste, a nie oklapnięte jak zazwyczaj.
Strasznie spodobał mi się efekt uzyskany po tej płukance, warto spróbować, jeżeli ktoś ma przesuszone włosy i nie może używać ziół!
Zaciekawiłaś mnie ogromnie tą płukanką, jeszcze nie kombinowałam z łopianem, z chęcią wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń